1. Zatem startuję spod Biedronki przy Jarockiej i jadę przez Bartąg, Gagławki i Gradę w kierunku lasów łańskich. W Bartągu warto zatrzymać się na chwilę przy tamtejszym kościele. I przy okazji zadumać się przy wbudowanym w kościelną bramę pomnikiem parafian poległych w czasie I wojny światowej. Można też zajrzeć też na miejscowy cmentarz. Jest tam pochowany ks. Otto Langkau (1871-1945 ), którego Rosjanie zastrzelili na progu plebanii 22 stycznia 1945 roku.
Od Grzędy wjeżdżam w las, który będzie mi towarzyszył przez jakieś najbliższe 50 kilometrów. Na początek łańskie lasy. Jest pięknie. Las i cisza. I jak dla mnie mogłoby tak pusto zostać. Ale z drugiej strony ta cisza mnie jakoś uwiera. Bo to moje myślenie jest egoistyczne. Więc szkoda, że gdzieś po drodze nie stoi jakiś hotel, zajazd czy karczma. Myślę, że zachowując większość lasu dla zwierząt można by jego część oddać we władanie ludziom.
2. Wyjeżdżam na moment z lasu i mijam wieś Ząbie. To granica Warmii.
3. No i tak to dopedałowuję do Kurek. Jestem na Mazurach. Nazwa wsi nie ma nic wspólnego z popularnym grzybem. Pochodzi bowiem od imienia staropruskiej bogini urodzaju Curche/Kurko. Na tym obszarze zachowało się zresztą wiele nazw pochodzenia pruskiego. Wieś leży nad jeziorem Kiernoz.
4. Kurki, podobnie jak pobliska Ruda Waplewska, wpisały się w historię Polski. W 1958 roku rzeczką Marózką płynał kajakiem przyszły Ojciec Święty Jan Paweł II. Kajakarze zamierzali dopłynąć Marózką a potem Łyną aż do Lidzbarka Warmińskiego. Po trzech dniach spływu ks. Wojtyła został przez kogoś z okolicznej wsi powiadomiony, że był telefon z Warszawy, aby natychmiast stawił się u prymasa Stefana Wyszyńskiego. W Kurkach ks. Wojtyła złapał „okazję“ do Olsztynka. To był samochód wiozący bańki z mlekiem i worki z mąką. A został wezwany do stolicy, by otrzymać nominację na biskupa pomocniczego w Krakowie. Po wizycie w Warszawie, już biskup Wojtyła, wrócił na spływ. We wsi zachował się XVIII wieczny kościół. Niegdyś ewangelicki, teraz już katolicki. A przy nim resztki cmentarza.
5. Z Kurek jadę do Orzechowa. Ostatni Warmiacy wyjechali stamtąd do Niemiec w połowie lat 70tych, a grunty po nich przejął ośrodek rządowy w Łańsku. Teraz mieszka tam tylko leśniczy z rodziną. Po Warmiakach pozostał tam kościół z 1910 roku, dwie kapliczki i cmentarz.
6. W 1991 roku reaktywowano parafię w Orzechowie. Przynależą do niej wierni z pobliskich Plusek. W kościele zachował się niezwykły żyrandol. Wyryto na nim nazwiska 43 parafian, którzy polegali na frontach I wojny światowej.
7. Stamtąd szutrem docieram do Swaderek.
8. A potem jadę chwilę drogą drogą krajową nr 58 w stronę Olsztynka, ale ciągle wśród lasów.
Po chwili skręcam na szutr i jestem w Świerkocinie. Odnalezienie cmentarza zajęło mi trochę czasu. Miały się tam zachować dwa nagrobki. Jako pierwszy odnalazłem kamień, pod którym spoczywają Dorotea (1817-1890) i Jakob Dux (1811-1884). Drugi był niespodzianką. To grób przesiedleńców z Akcji "Wisła" Piotra (1877-1949) i Marii (1878-1950) Panasiuków.
9. Ze Świerkocina wracam na 58 i potem szutrem dojeżdżam do leżącego nad jeziorem Pluszne Zielonowa. We wsi mieszka kilkunastu stałych mieszkańców, reszta to letnicy. We wsi nie zachował się już żaden warmiński dom. O przeszłości przypomina tylko kapliczka z 1896 roku. Stoi ona nietypwoym miejscu, jest bowiem oddalona od drogi.
10. Szutrem docieram do Gryźlin od strony lotniska. To z niego we wrześniu 1939 roku startowały samolotyuczestniczące w nalotach na Polskę. Od 2007 roku mieści się tam trawiaste lądowisko dla małych samolotów, które mogą tu wylądować i zatankować paliwo. W planach jest utwardzenie pasa startowego, co pozwoliłoby na lądowanie w Gryźlinach większości obecnie eksploatowanych na świecie lekkich cywilnych samolotów zabierających na pokład do 12 osób. Co jakiś czas pojawiają się też głosy, że do Gryźlin powinno zostać przeniesiono lotnisko z olsztyńskich Dajtek.
11. Potem już właściwie bez zatrzymywania jadą przy S1 przez Stawigudę, Miodówko i Dorotowo. Potem odbijam na Bartąg i melduję się przed Biedronką. W sumie mam za sobą nieco ponad 70 kilometrów. Trasa przejechana pod koniec października 2019.
Igor Hrywna
Inne trasy: kliknij tutaj
Od Grzędy wjeżdżam w las, który będzie mi towarzyszył przez jakieś najbliższe 50 kilometrów. Na początek łańskie lasy. Jest pięknie. Las i cisza. I jak dla mnie mogłoby tak pusto zostać. Ale z drugiej strony ta cisza mnie jakoś uwiera. Bo to moje myślenie jest egoistyczne. Więc szkoda, że gdzieś po drodze nie stoi jakiś hotel, zajazd czy karczma. Myślę, że zachowując większość lasu dla zwierząt można by jego część oddać we władanie ludziom.
2. Wyjeżdżam na moment z lasu i mijam wieś Ząbie. To granica Warmii.
3. No i tak to dopedałowuję do Kurek. Jestem na Mazurach. Nazwa wsi nie ma nic wspólnego z popularnym grzybem. Pochodzi bowiem od imienia staropruskiej bogini urodzaju Curche/Kurko. Na tym obszarze zachowało się zresztą wiele nazw pochodzenia pruskiego. Wieś leży nad jeziorem Kiernoz.
4. Kurki, podobnie jak pobliska Ruda Waplewska, wpisały się w historię Polski. W 1958 roku rzeczką Marózką płynał kajakiem przyszły Ojciec Święty Jan Paweł II. Kajakarze zamierzali dopłynąć Marózką a potem Łyną aż do Lidzbarka Warmińskiego. Po trzech dniach spływu ks. Wojtyła został przez kogoś z okolicznej wsi powiadomiony, że był telefon z Warszawy, aby natychmiast stawił się u prymasa Stefana Wyszyńskiego. W Kurkach ks. Wojtyła złapał „okazję“ do Olsztynka. To był samochód wiozący bańki z mlekiem i worki z mąką. A został wezwany do stolicy, by otrzymać nominację na biskupa pomocniczego w Krakowie. Po wizycie w Warszawie, już biskup Wojtyła, wrócił na spływ. We wsi zachował się XVIII wieczny kościół. Niegdyś ewangelicki, teraz już katolicki. A przy nim resztki cmentarza.
5. Z Kurek jadę do Orzechowa. Ostatni Warmiacy wyjechali stamtąd do Niemiec w połowie lat 70tych, a grunty po nich przejął ośrodek rządowy w Łańsku. Teraz mieszka tam tylko leśniczy z rodziną. Po Warmiakach pozostał tam kościół z 1910 roku, dwie kapliczki i cmentarz.
6. W 1991 roku reaktywowano parafię w Orzechowie. Przynależą do niej wierni z pobliskich Plusek. W kościele zachował się niezwykły żyrandol. Wyryto na nim nazwiska 43 parafian, którzy polegali na frontach I wojny światowej.
7. Stamtąd szutrem docieram do Swaderek.
8. A potem jadę chwilę drogą drogą krajową nr 58 w stronę Olsztynka, ale ciągle wśród lasów.
Po chwili skręcam na szutr i jestem w Świerkocinie. Odnalezienie cmentarza zajęło mi trochę czasu. Miały się tam zachować dwa nagrobki. Jako pierwszy odnalazłem kamień, pod którym spoczywają Dorotea (1817-1890) i Jakob Dux (1811-1884). Drugi był niespodzianką. To grób przesiedleńców z Akcji "Wisła" Piotra (1877-1949) i Marii (1878-1950) Panasiuków.
9. Ze Świerkocina wracam na 58 i potem szutrem dojeżdżam do leżącego nad jeziorem Pluszne Zielonowa. We wsi mieszka kilkunastu stałych mieszkańców, reszta to letnicy. We wsi nie zachował się już żaden warmiński dom. O przeszłości przypomina tylko kapliczka z 1896 roku. Stoi ona nietypwoym miejscu, jest bowiem oddalona od drogi.
10. Szutrem docieram do Gryźlin od strony lotniska. To z niego we wrześniu 1939 roku startowały samolotyuczestniczące w nalotach na Polskę. Od 2007 roku mieści się tam trawiaste lądowisko dla małych samolotów, które mogą tu wylądować i zatankować paliwo. W planach jest utwardzenie pasa startowego, co pozwoliłoby na lądowanie w Gryźlinach większości obecnie eksploatowanych na świecie lekkich cywilnych samolotów zabierających na pokład do 12 osób. Co jakiś czas pojawiają się też głosy, że do Gryźlin powinno zostać przeniesiono lotnisko z olsztyńskich Dajtek.
11. Potem już właściwie bez zatrzymywania jadą przy S1 przez Stawigudę, Miodówko i Dorotowo. Potem odbijam na Bartąg i melduję się przed Biedronką. W sumie mam za sobą nieco ponad 70 kilometrów. Trasa przejechana pod koniec października 2019.
Igor Hrywna
Inne trasy: kliknij tutaj