1. Startuję spod olsztyńskiego Decathlonu. I jadę sobie nową ścieżką rowerową, a potem asfaltem w kierunku Leśniczówki Zazdrość (droga na Butryny). Tuż za nią skręcam w prawo na leśny parking (stoi przy nim tabliczka: „Do punktu czerpania wody”). Dojeżdżam piaszczystą drogą do „Drogi ppoż. nr 9” i jadę nią do wielkiego, liściastego drzewa. Tutaj skręcam w lewo (prosto dojedziemy do Rusi) i po chwili znowu w lewo i jado-idę ścieżką wijącą się wzdłuż Łyny. Nasza regionalna królowa rzek płynie tutaj wąwozem, głębokim momentami na dobre 50 metrów. Ścieżka jest chwilami tak wąska, że muszę prowadzić rower przed sobą. Trzeba się mocno pilnować, żeby nie sturlać się do Łyny. Co chwila natykam się też na zwalone drzewa. W sumie więcej idę z rowerem, niż jadę.
2. No i po jakiś 20 minutach jestem przy zerwanym moście. Niegdyś łączył niestniejącą już leśną osadę Soyka (Sójka) z Rusią. Ponoć zawalił się w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wracam już porządnym szutrem. Momentami trafiam jeszcze na resztki przedwojennego bruku, który walczy jeszcze o życie z ziemią i trawą.
Drogę wskazał mi kamienny słup ze strzałką i napisem Ruś. W tamtych okolicach leśnicy kiedyś oznakowali tak sporo leśnych dróg. Szkoda, że takich oznaczeń nie ma np. w olsztyńskim Lesie Miejskim. Malowanie szlaków na drzewach, które nie wiadomo skąd i dokąd prowadzą, jest pozbawione sensu.
3. Do Rusi dojeżdżam od strony plaży nad Łyną. Tak: plaży nad Łyną. Bo w Rusi to jest inna rzeka, niż ta, którą znamy w Olsztynie. Polska nazwa wsi nie ma nic wspólnego z Rusią czyli dzisiejszą Ukrainą. Pochodzi bowiem z niemieckiego Raussen (więcierz). To dawna pułapka na ryby w kształcie cylindra około dwumetrowej długości, zrobiona z drewnianych obręczy, na których rozpięta jest wiklina. Przy moście znajduje się zapora i mała elektrownia wodn
W Rusi Łyna malowniczo się wije. Na dodatek rzeka częściowo płynie przez wieś wąwozem. Wiele domów jest „przyklejonych” do wysokiej skarpy.
We wsi musiałem koniecznie odwiedzić drewniany dom, stojący przy brukowanej drodze prowadzącej do rezerwatu Las Warmiński, terenu leśnego o puszczańskim charakterze. Dom powoli znika.
W Rusi zimą można pojeździć na nartach. Działa tam wyciąg narciarski Kartasiówka (3 wyciągi orczykowe i 3 trasy zjazdowe, każda o długości około 280 m i różnicy wysokości 38 m).
4. No to czas na Bartąg. Zajeżdżam na chwilę przed gotycki kościół pw. św. Jana Ewangelisty i Opatrzności Bożej z drugiej połowy XIV wieku. W środku barokowy ołtarz główny (1695), ołtarze boczne z końca XVIII w. oraz barokowa ambona.
Dla mnie jednak ciekawszy jest wbudowany w kościelną bramę pomnik parafian poległych w czasie I wojny światowej. W latach 20. XX wieku stawiano je w każdej większej wsi i miasteczku w ówczesnych Prusach Wschodnich. Z jednej strony upamiętniały poległych, z drugiej przypominały, że zginęli oni za Niemcy. Czasami były to wolno stojące kamienne kolumny, czasami tablice wmurowane w kamień czy ścianę kościoła.
Po wojnie większość z nich zniszczono. Najwięcej ocalało ich na południowej, polskiej Warmii. Te z Bartąga też ocalały. Niestety w 2006 roku ktoś ukradł metalowe płyty. Nie była to jednak jakaś antyniemiecka akcja. Złodziej ukradł bowiem także litery z głazu-pomnika poświęconego św. Janowi Pawłowi II.
Dzięki staraniom miejscowego proboszcza dwa lata później odsłonięto nowe tablice, wykonane tym razem z marmuru. Obok tablic z nazwiskami poległych umieszczono też nową, jakby „polonizującą” poległych. Napisano na niej między innymi, że są oni „ofiarami pruskiego militaryzmu”. Poinformowano też, że tablicę ustanowiono „W 100 rocznicę wybuchu bratobójczego konfliktu”, a zrobili to „pamiętający o ich ofierze rodacy”.
Co prawda w Bartągu w latach 1922-1939 działało koło Związku Polaków w Niemczech, ale większość poległych ma jednak niemieckie nazwiska. Choć z drugiej strony określanie narodowości na podstawienia brzmienia nazwiska na Mazurach i Warmii bywa zwodnicze.
Zajechałem też na miejscowy cmentarz. Jest tam pochowany ks. Otto Langkau (1871-1945 ), włączony w poczet warmińskich męczenników. Męczennicy warmińscy to 28 księży warmińskich, jedna siostra zakonna oraz pięć osób świeckich, ofiar niemieckich, ale w zdecydowanej większości zamordowanych przez żołnierzy radzieckich w styczniu i lutym 1945 roku.
Ksiądz urodził się w Podlejkach (wieś leżąca koło Gietrzwałdu - tak napisano na jego nagrobku). Często podaje się też wieś Polejki, które z kolei leżą koło Jonkowa. Ukończył seminarium duchowne w Braniewie. Od 1911 roku był proboszczem w Bartągu. Kiedy rano 22 stycznia 1945 r. żołnierze radzieccy wkroczyli do wsi, zajechali na podwórze plebanii. Podpalili stodołę. Gdy Rosjanie zastukali do drzwi, otworzył je ks. Langkau. Nie padło żadne słowo, żadne pytanie. Od razu padły strzały.
5. Z Bartąga jadę w kierunku obwodnicy Olsztyna. Po drodze witam się z kocimi łbami.
Przejeżdżam nad obwodnicą i przez Tomaszkowo jadę do Sząbruka. Tomaszkowo to już właściwie żadna wieś. Miałem bowiem wrażenie, że jadę przez olsztyńskie Dajtki. Choć po drodze do Sząbruka zauroczyła mnie ta kapliczka.
6. I tak docieram do Sząbruka. We wsi stoi gotycki kościół pw. św. Mikołaja i św. Jana Ewangelisty (rozbudowany w 1913 roku). W środku cenne malowidła ścienne z 1510 roku. Ołtarz główny pochodzi z 1790 r. Przed kościołem wmurowanana w kamienne ogrodzenie tablica z nazwiskami poległych w czasie I wojny światowej ze wsi Sząbruk (Schönbrück), Naterki (Nattern), Unieszewo (Schönfelde) i Kręsk (Kranz). Większość ma polskie brzmienie (np. Kalinowski, Chmielewski, Kwiatkowski).
W Sząbruku były silne polskie wpływy. W latach 70. XIX wieku powstała tutaj pierwsza na Warmii polska biblioteka. Założył ją Andrzej Samulowski (1840-1928), poeta, polski działacz oświatowy i społeczny, który w 1878 roku założył w Gietrzwałdzie pierwszą na Warmii polską księgarnię. Samulowski pomagał też Janowi Liszewskiemu zakładać „Gazetę Olsztyńską” (1886). Jego wnukiem był znany olsztyński malarz Andrzej Samulowski (1924-2002).
Zajrzałem przy okazji na miejscowy cmentarz. Zachowało się na nim kilka żeliwnych krzyży z końca XIX wieku. Spoczywa tam urodzona w Bartągu Marta Sendrowska (1909-1977), która w okresie międzywojennym pracowała w drukarni „Gazety Olsztyńskiej”, a potem była wychowawczynią w polskim przedszkolu w Gietrzwałdzie.
7. Z Sząbruka jadę przez Naterki i Gronity. Na chwilę przysiadam przy tej urokliwej kapliczce.
I tak dojeżdżam do cmentarza na Dajtkach, które stały się częścią Olsztyna w 1966 roku. (A swoją drogą stolica regionu po raz ostatni poszerzyła swoje granice w...1988 roku, były to 232 hektary wsi Jaroty). Niegdyś wchodzących na cmentarz witała tablica, na której umieszczono 41 nazwisk mieszkańców poległych w czasie I wojny światowej. Zniknęła w niejasnych okolicznościach w latach 70. ubiegłego wieku. I dość nieoczekiwanie w 2016 roku odnalazła się w muzeum Strefa Historyczna Wolne Miasto Gdańsk. Płyta jest zniszczona kilkoma strzałami z karabinu, prawdopodobnie oddanymi przez żołnierzy radzieckich, którzy zdobywali Olsztyn w 1945 roku.
8. Z Dajtek pojechałem na plażę miejską. I to był koniec tej wyprawy. W sumie przez 5 i pół godziny przejechałem około 40 kilometrów. Tempo nie powala na kolana, ale sporo oglądałem i zrobiłem sporo zdjęć.
Trasa: Olsztyn/Decathlon-Leśniczówka Zadrość-Ruś-Bartag-Tomaszkowo-Sząbruk-Naterki-Gronity-Dajtki-plaża miejska. Trasa przejechana w sierpniu 2019 roku
Igor Hrywna
Masz pytanie ? Pytaj:
i.hrywna@gazetaolsztynska.pl
Inne trasy: kliknij tutaj
.
2. No i po jakiś 20 minutach jestem przy zerwanym moście. Niegdyś łączył niestniejącą już leśną osadę Soyka (Sójka) z Rusią. Ponoć zawalił się w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wracam już porządnym szutrem. Momentami trafiam jeszcze na resztki przedwojennego bruku, który walczy jeszcze o życie z ziemią i trawą.
Drogę wskazał mi kamienny słup ze strzałką i napisem Ruś. W tamtych okolicach leśnicy kiedyś oznakowali tak sporo leśnych dróg. Szkoda, że takich oznaczeń nie ma np. w olsztyńskim Lesie Miejskim. Malowanie szlaków na drzewach, które nie wiadomo skąd i dokąd prowadzą, jest pozbawione sensu.
3. Do Rusi dojeżdżam od strony plaży nad Łyną. Tak: plaży nad Łyną. Bo w Rusi to jest inna rzeka, niż ta, którą znamy w Olsztynie. Polska nazwa wsi nie ma nic wspólnego z Rusią czyli dzisiejszą Ukrainą. Pochodzi bowiem z niemieckiego Raussen (więcierz). To dawna pułapka na ryby w kształcie cylindra około dwumetrowej długości, zrobiona z drewnianych obręczy, na których rozpięta jest wiklina. Przy moście znajduje się zapora i mała elektrownia wodn
W Rusi Łyna malowniczo się wije. Na dodatek rzeka częściowo płynie przez wieś wąwozem. Wiele domów jest „przyklejonych” do wysokiej skarpy.
We wsi musiałem koniecznie odwiedzić drewniany dom, stojący przy brukowanej drodze prowadzącej do rezerwatu Las Warmiński, terenu leśnego o puszczańskim charakterze. Dom powoli znika.
W Rusi zimą można pojeździć na nartach. Działa tam wyciąg narciarski Kartasiówka (3 wyciągi orczykowe i 3 trasy zjazdowe, każda o długości około 280 m i różnicy wysokości 38 m).
4. No to czas na Bartąg. Zajeżdżam na chwilę przed gotycki kościół pw. św. Jana Ewangelisty i Opatrzności Bożej z drugiej połowy XIV wieku. W środku barokowy ołtarz główny (1695), ołtarze boczne z końca XVIII w. oraz barokowa ambona.
Dla mnie jednak ciekawszy jest wbudowany w kościelną bramę pomnik parafian poległych w czasie I wojny światowej. W latach 20. XX wieku stawiano je w każdej większej wsi i miasteczku w ówczesnych Prusach Wschodnich. Z jednej strony upamiętniały poległych, z drugiej przypominały, że zginęli oni za Niemcy. Czasami były to wolno stojące kamienne kolumny, czasami tablice wmurowane w kamień czy ścianę kościoła.
Po wojnie większość z nich zniszczono. Najwięcej ocalało ich na południowej, polskiej Warmii. Te z Bartąga też ocalały. Niestety w 2006 roku ktoś ukradł metalowe płyty. Nie była to jednak jakaś antyniemiecka akcja. Złodziej ukradł bowiem także litery z głazu-pomnika poświęconego św. Janowi Pawłowi II.
Dzięki staraniom miejscowego proboszcza dwa lata później odsłonięto nowe tablice, wykonane tym razem z marmuru. Obok tablic z nazwiskami poległych umieszczono też nową, jakby „polonizującą” poległych. Napisano na niej między innymi, że są oni „ofiarami pruskiego militaryzmu”. Poinformowano też, że tablicę ustanowiono „W 100 rocznicę wybuchu bratobójczego konfliktu”, a zrobili to „pamiętający o ich ofierze rodacy”.
Co prawda w Bartągu w latach 1922-1939 działało koło Związku Polaków w Niemczech, ale większość poległych ma jednak niemieckie nazwiska. Choć z drugiej strony określanie narodowości na podstawienia brzmienia nazwiska na Mazurach i Warmii bywa zwodnicze.
Zajechałem też na miejscowy cmentarz. Jest tam pochowany ks. Otto Langkau (1871-1945 ), włączony w poczet warmińskich męczenników. Męczennicy warmińscy to 28 księży warmińskich, jedna siostra zakonna oraz pięć osób świeckich, ofiar niemieckich, ale w zdecydowanej większości zamordowanych przez żołnierzy radzieckich w styczniu i lutym 1945 roku.
Ksiądz urodził się w Podlejkach (wieś leżąca koło Gietrzwałdu - tak napisano na jego nagrobku). Często podaje się też wieś Polejki, które z kolei leżą koło Jonkowa. Ukończył seminarium duchowne w Braniewie. Od 1911 roku był proboszczem w Bartągu. Kiedy rano 22 stycznia 1945 r. żołnierze radzieccy wkroczyli do wsi, zajechali na podwórze plebanii. Podpalili stodołę. Gdy Rosjanie zastukali do drzwi, otworzył je ks. Langkau. Nie padło żadne słowo, żadne pytanie. Od razu padły strzały.
5. Z Bartąga jadę w kierunku obwodnicy Olsztyna. Po drodze witam się z kocimi łbami.
Przejeżdżam nad obwodnicą i przez Tomaszkowo jadę do Sząbruka. Tomaszkowo to już właściwie żadna wieś. Miałem bowiem wrażenie, że jadę przez olsztyńskie Dajtki. Choć po drodze do Sząbruka zauroczyła mnie ta kapliczka.
6. I tak docieram do Sząbruka. We wsi stoi gotycki kościół pw. św. Mikołaja i św. Jana Ewangelisty (rozbudowany w 1913 roku). W środku cenne malowidła ścienne z 1510 roku. Ołtarz główny pochodzi z 1790 r. Przed kościołem wmurowanana w kamienne ogrodzenie tablica z nazwiskami poległych w czasie I wojny światowej ze wsi Sząbruk (Schönbrück), Naterki (Nattern), Unieszewo (Schönfelde) i Kręsk (Kranz). Większość ma polskie brzmienie (np. Kalinowski, Chmielewski, Kwiatkowski).
W Sząbruku były silne polskie wpływy. W latach 70. XIX wieku powstała tutaj pierwsza na Warmii polska biblioteka. Założył ją Andrzej Samulowski (1840-1928), poeta, polski działacz oświatowy i społeczny, który w 1878 roku założył w Gietrzwałdzie pierwszą na Warmii polską księgarnię. Samulowski pomagał też Janowi Liszewskiemu zakładać „Gazetę Olsztyńską” (1886). Jego wnukiem był znany olsztyński malarz Andrzej Samulowski (1924-2002).
Zajrzałem przy okazji na miejscowy cmentarz. Zachowało się na nim kilka żeliwnych krzyży z końca XIX wieku. Spoczywa tam urodzona w Bartągu Marta Sendrowska (1909-1977), która w okresie międzywojennym pracowała w drukarni „Gazety Olsztyńskiej”, a potem była wychowawczynią w polskim przedszkolu w Gietrzwałdzie.
7. Z Sząbruka jadę przez Naterki i Gronity. Na chwilę przysiadam przy tej urokliwej kapliczce.
I tak dojeżdżam do cmentarza na Dajtkach, które stały się częścią Olsztyna w 1966 roku. (A swoją drogą stolica regionu po raz ostatni poszerzyła swoje granice w...1988 roku, były to 232 hektary wsi Jaroty). Niegdyś wchodzących na cmentarz witała tablica, na której umieszczono 41 nazwisk mieszkańców poległych w czasie I wojny światowej. Zniknęła w niejasnych okolicznościach w latach 70. ubiegłego wieku. I dość nieoczekiwanie w 2016 roku odnalazła się w muzeum Strefa Historyczna Wolne Miasto Gdańsk. Płyta jest zniszczona kilkoma strzałami z karabinu, prawdopodobnie oddanymi przez żołnierzy radzieckich, którzy zdobywali Olsztyn w 1945 roku.
8. Z Dajtek pojechałem na plażę miejską. I to był koniec tej wyprawy. W sumie przez 5 i pół godziny przejechałem około 40 kilometrów. Tempo nie powala na kolana, ale sporo oglądałem i zrobiłem sporo zdjęć.
Trasa: Olsztyn/Decathlon-Leśniczówka Zadrość-Ruś-Bartag-Tomaszkowo-Sząbruk-Naterki-Gronity-Dajtki-plaża miejska. Trasa przejechana w sierpniu 2019 roku
Igor Hrywna
Masz pytanie ? Pytaj:
i.hrywna@gazetaolsztynska.pl
Inne trasy: kliknij tutaj
.